Trudno, trzeba raz złapać byka za rogi, czyli w końcu napisać także o tym, że w naszych bardziej lub mniej ulubionych knajpkach nie tylko się je. Także się pije i to nie tylko wodę mineralnš. Całe szczęœcie, że zbliża się okres œwišteczny gdy spożycie napojów procentowych radykalnie wzrasta, więc mam jaki taki pretekst. Gdzie i czego można się w okolicy napić? Można, czemu nie, chociaż zdecydowanie preferuję raczej imprezy w lokalach prywatnych, gdzie każdy czuje się bardziej swobodnie.

Na poczštek - co pijemy? W ostatnich latach nastšpiły naprawdę porażajšce (że walnę Wassremanem) zmiany. Byliœmy i jesteœmy na œwiecie uważani za nację preferujšcš produkty rektyfikacyjne, co jednak radykalnie się zmienia. Pozwolę sobie wykluczyć z tych rozważań grupę miłoœników napojów alkoholopodobnych, czyli tzw. wynalazków. Nieszczęœnicy ci pijš bowiem, bo muszš, co przynosi może ulgę, ale nie sprawia przyjemnoœci. Marnie wpływa też na intelekt. Tu mały wtręt - parę lat temu potrzebowałem szybko trzech - czterech silnych do rozładunku samochodu z cegłš. Pod sšsiednim sklepem wygrzewało się jak zwykle w słońcu kilku amatorów "Byka" czy "Arizony". Niestety, propozycję 10 zł na głowę za godzinę niezbyt ciężkiej pracy zdecydowanie odrzucili. Zakupiłem więc w sklepie kilka butelek po 2,50 sztuka i postawiłem na płocie. - Trzeba tak było od razu - panowie natychmiast się ożywili i ku obopólnej radoœci cegła błyskawicznie spłynęła na wyznaczone miejsce.

Lubiłem bardzo wiele lat temu podczas spacerów z psem wpaœć do nieistniejšcego już baru "Roman". Tam, w spartańskich warunkach dało się wypić szybkš "setkę" pod doskonałego tam zawsze œledzia. Tamtejsze reguły zachowania nie całkowicie można było przenieœć do ambasad czy ekskluzywnych restauracji stołecznych, gdzie w tym samym okresie zdarzało mi się bywać doœć często. Przeskok spory, nie tylko dla mnie. Stšd dla grupki fachowców zorganizowano intensywny kurs gastronomiczny, czyli co, kiedy, jak, z kim i oczywiœcie pod co. Z tym "pod co" był pewien problem, bo nie mogło obejœć się bez ćwiczeń praktycznych. Dlatego kurs na wszelki wypadek odbywał się po godzinach pracy i za prywatne pienišdze uczestników. Zgodne wysiłki personelu restauracji "Ambasador" i fachowców protokołu dyplomatycznego MSZ spowodowały, że do dziœ uczestnicy tych gastronomicznych studiów podyplomowych spokojnie rozróżniajš scotch whisky od american whiskey, wiedzš, które sherry pije się jako aperitif, a które traktuje się jako deserowe, czy w końcu potrafiš dyskretnie ciężkim porankiem poprosić kelnera o wzmacniajšce pick me ups.

Znajšc od wielu lat większoœć okolicznych lokali widzę przede wszystkim - na co dzień - rzekę piwa, będšcego już napojem narodowym. Naprawdę z przyjemnoœciš też można zauważyć duże zainteresowanie winami. Także wœród młodych ludzi. Szczęœliwie powstało już kilka lokali, że tylko wspomnę o "Filipsie", "Mazurianie", "Dziewištce", "Coffeinie" i kilku innych, gdzie wybór win jest już prawie przyzwoity. Chociaż, głupio mi było trochę niedawno wobec goœci, gdy w innej restauracji były tylko dwa bardzo œrednie gatunki czerwonego wytrawnego. Kolejnš, aż drugš (!) butelkę, przyniesiono mocno zakurzonš gdzieœ z głębokiego zaplecza, co œwiadczy, że akurat tam cišgle "najlepiej idš" trunki mocniejsze pod piwo. A pitny miód tak charakterystyczny przecież dla Mazur widziałem ostatnio chyba tylko w "Jagience" w Burdšgu.

Wiesław Mšdrzejowski

2006.12.13