Drugiego marca będę obchodził dziesiątą rocznicę współpracy z „Kurkiem Mazurskim”. Tego dnia ukazał się mój pierwszy felieton.

Po latach dziesięciu
Tak dzisiaj wygląda jubilat. Zdjęcie z niedawnego spotkania klubu „Stara Stodoła”

Aktualny tekst nosi kolejny numer 500, co tym bardziej podkreśla jubileuszowy charakter mojej dzisiejszej wypowiedzi. O czym więc pisać w dniu tak dla mnie uroczystym? Spoglądam na swoje zdjęcie, umieszczone w tytułowej winietce. Zrobione osobiście przez Naczelnego Redaktora dokładnie dziesięć lat temu. Dzisiaj już tak nie wyglądam, ale trochę podobnie. Co zmieniło się przez owe lata?

Piszę do „Kurka” od lat dziesięciu, ale mieszkam w Szczytnie od piętnastu. Z zawodu jestem architektem oraz plastykiem i nigdy nie przypuszczałem, że akurat słowo pisane stanie się moim drugim hobby obok rysunkowych szkiców i akwarelek. Namówił mnie do tego naczelny szef „Kurka”. Zaplanowałem wówczas napisanie 50 felietonów. Zamierzałem opisać w nich moje zawodowe przygody z czasów, kiedy jako projektant polskich stoisk na przeróżnych międzynarodowych targach miałem okazję zwiedzić kilkanaście krajów. Bodajże szesnaście. Podczas tych eskapad zdarzało mi się spotkać wielu znaczących ludzi, a także porozmawiać z nimi, jak choćby z księżną Dianą, w Londynie, czy z radzieckim „gensekiem” Breżniewem. Ponadto, w owej pięćdziesiątce tekstów zaplanowałem nieco zabawnych, anegdotycznych opowiastek z moich lat młodzieńczych, kiedy to udzielałem się w warszawskim, studenckim kabarecie „Stodoła”. W tym czasie poznałem bardzo wielu polskich artystów estrady, teatru i filmu, a znajomość z niektórymi z nich trwa nadal. Dzisiaj są to na ogół ludzie sławni. Niektórzy, niestety, odeszli już z tego świata.

50 cotygodniowych felietonów, to mniej więcej rok pisaniny. No, ale zrobiłem swoje i zamierzałem na tym poprzestać. Nie udało się. Nieubłagany redaktor naczelny namówił mnie na dalszą twórczość, sugerując, abym może trochę nawiązał także do dzisiejszej rzeczywistości. Nie potrafiłem odmówić i spróbowałem. Tak minęło następne dziewięć lat.

Jako się rzekło, w Szczytnie mieszkam od 15 lat. Czyli, jak to wynika z mojego peselu, w poprzednim miejscu zamieszkania, to jest w Warszawie, przeżyłem lat pięćdziesiąt siedem. Kawał czasu. Jak oceniam tę zmianę? Podstawową różnicą jest brak anonimowości.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.