Podczas 49. Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Elżbieta Kasznia, na co dzień kierowniczka Gminnej Biblioteki Publicznej w Rozogach, zdobyła Basztę (nagrodę główną) w kategorii solistów. Nam opowiedziała o tym, skąd wzięło się jej zamiłowanie do kurpiowskiego folkloru.

Na straży tradycji

WIELKI MAŁY SUKCES

Elżbieta Kasznia ma wiele powodów do dumy: jej tegoroczny występ w Kazimierzu, składający się z trzech tradycyjnych pieśni kurpiowskich, zadziwił konkursowe jury i pobił na głowę uczestników z 11 innych województw. Dla pani Elżbiety jest to druga wygrana na tym festiwalu; zwycięska Baszta po raz pierwszy powędrowała w jej ręce w 1995 roku. I choć na swoim koncie ma jeszcze wiele innych zwycięstw (wystarczy wspomnieć, że dwa razy z rzędu wygrała eliminacje do tegoż festiwalu w Węgorzewie), a jej działalność artystyczna obejmująca także tworzenie wycinanek i kwiatów z bibuły cieszy się dużym uznaniem nie tylko w Polsce, ale także za granicą, z niezwykłą skromnością opowiada o swoich dokonaniach i kurpiowskich korzeniach.

KURPIOWSKA KREW

Od małego przejawiała zainteresowanie śpiewem, choć nigdy nie wiązała z nim swojej przyszłości. Ot tak, po prostu lubiła śpiewać. Jednak zamiłowanie do muzyki odziedziczyła po rodzicach, rodowitych Kurpiach. To między innymi oni przekazali jej tradycje ludowe mieszkającej na terenie Puszczy Kurpiowskiej ludności. Jej wiedza na temat twórczości i przede wszystkim gwary została ugruntowana podczas wakacyjnych wypadów do rodziny, gdzie codziennie miała styczność z kurpiowską mową. Dla małej Eli język jakim posługiwały się ciotki wydawał się wtedy zabawny; dopiero gdy podrosła zrozumiała, jak ważna w podtrzymywaniu rodzinnych tradycji jest ludowa gwara oraz umiejętność poprawnego posługiwania się nią. - Bo najbardziej boli, gdy ktoś kaleczy kurpiowską mowę – przyznaje.

Dorastała w czasach, w których kurpiowskie pochodzenie uważane było za wstydliwą sprawę. – Kiedyś obowiązywała moda na ukrywanie swoich korzeni, wskazane było posługiwanie się czystą polszczyzną – wspomina. Sama nigdy nie wstydziła się swojego pochodzenia, choć przyznaje, że jej nastawienie do tradycji zmieniło się, gdy dorosła. Jak mówi, do niektórych rzeczy musiała dojrzeć.

ŚPIEWACZE POCZĄTKI

W zasadzie można by uznać, że zaczęła występować przez przypadek. – Kiedy już pracowałam w bibliotece wysłano mnie i innych pracowników na szkolenie do Myszyńca, gdzie akurat był przegląd śpiewaczek kurpiowskich. Poszliśmy tam jako widownia. Od razu mi się spodobało – wyznaje. To po tym szkoleniu zaczęła poważnie interesować się śpiewem. Po raz pierwszy wystąpiła na scenie w 1988 roku podczas przeglądu kurpiowskiego, także w Myszyńcu. Decyzja o występie była spontaniczna. – Kiedy dowiedziałam się, że nie ma nikogo, kto mógłby reprezentować naszą okolicę podczas przeglądu, pomyślałam: czemu by nie spróbować? Jakiś czas śpiewała w grupach śpiewaczych, teraz woli występować w kategorii solistów. Podczas konkursów zawsze śpiewa a’capella, na festynach, gdzie trzeba rozbawić ludzi, akompaniuje jej zespół muzyczny.

NIE TYLKO ŚPIEW

Oprócz talentu śpiewaczego Elżbieta Kasznia jest znana także z rękodzieła, którym zachwycają się nie tylko rodacy, ale i mieszkańcy innych krajów, między innymi Włoch, Niemiec czy Węgier, gdzie prezentowała polską kulturę ludową. Sama opanowała sztukę robienia wycinanek, kwiatów z bibuły i palm wielkanocnych. Rękodziełem zajmuje się niecałe dziesięć lat, większość wycinanek to jej własne pomysły. Tworzenie takich małych dzieł sztuki sprawia ich autorce ogromną satysfakcję i przyjemność, choć to bardzo praco- i czasochłonne zajęcie. – Nieraz siedziałam nad zamówieniami nawet do piątej rano nie zauważając, jak czas przy tym szybko płynie. Dzieła pani Elżbiety cieszą się dużą popularnością, artystka nie narzeka na brak zamówień czy propozycji poprowadzenia warsztatów i pokazów rękodzieła.

MARZENIE O ZESPOLE

Swoją wiedzę i umiejętności przekazała dzieciom: synowi i córce. Umieją robić piękne palmy, odziedziczyły także dobry słuch i uzdolnienia wokalne, jednak nie chcą zająć się tradycją kurpiowską tak jak ich matka. Pani Elżbieta rozumie ten brak zainteresowania ludowością, powszechnie zresztą obecny wśród młodych. Według niej brakuje ludzi, którzy mogliby wprowadzić dzieci w świat tradycji, zainteresować nią i zachęcić do jej kultywowania. Sama chciałaby założyć kiedyś zespół, w którym śpiewałyby osoby w różnym wieku, od początkujących dzieci do doświadczonych seniorów, którzy przekazywaliby swoją wiedzę młodszym pokoleniom.

Aleksandra Gocławska/fot. archiwum