Kolejną porcję sparingów mają za sobą drużyny z powiatu szczycieńskiego, przygotowujące się do rundy wiosennej. Z wymagającymi rywalami spotkały się zespoły MKS-u Szczytno i Błękitnych Pasym. Nasze drużyny pokazały się w tych meczach z dobrej strony.

W piątek szczytnianie zmierzyli się w Białymstoku z występującym w Młodej Ekstraklasie zespołem Jagiellonii Białystok. Szczytnianie przegrali 0:2, ale pozostawili dobre wrażenie.

- Rozegraliśmy fajny mecz – mówi trener Mirosław Kowalski. - Mógł być nawet remis. Wyglądało to bardzo przyzwoicie.

W wyjściowej jedenastce MKS-u wyszło 5 juniorów.

- Przyjechaliśmy promować młodych zawodników, którzy na czas studiów może będą chcieli odejść z klubu – tłumaczy trener Kowalski. - Zagrało m.in. dwóch piłkarzy Redy. Ich trener był zdziwiony, że drużyna z ogona IV ligi przegrała tylko 0:2. Lanie dostawali tu regularnie nawet III-ligowcy z Podlasia – dodaje prezes MKS-u Romuald Kosiorek. Zdradził też, że trener Jagiellonii poprosił o skrócenie spotkania, tłumacząc, że piłkarze ze Szczytna zabiegali jego zawodników.

W następnym meczu szczytnianom poszło już gorzej. Grając także w seniorsko-juniorskim składzie, ulegli w Olsztynie Kormoranowi Zwierzewo (klasa okręgowa) 0:3 (0:1). Pierwszy gol dla rywala padł po samobójczym trafieniu jednego z zawodników MKS-u.

W sobotę III-ligowca z Lubawy podejmowali Błękitni Pasym. Zespół prowadzony przez Tadeusza Justkę przyjechał do grodu nad Kalwą w uszczuplonym składzie – na boisko musiał nawet wybiec zawodnik niewystępujący na co dzień w tej drużynie. Fakt ten wykorzystali miejscowi, którzy pokonali Motor 3:2 (2:1). Bramki dla pasymian zdobywali: Marcin Gołębiewski (7., 84.) i Arkadiusz Foruś (80). Spotkanie odbyło się na zmrożonej, ale odśnieżonej murawie stadionu przy ul. Jana Pawła II. Kolejna drużyna z naszego powiatu, Omulew Wielbark, rozegrała w ostatnich dniach dwa mecze. Najpierw wysoko uległa liderowi gr. II klasy okręgowej Olimpii Olsztynek 0:5 (0:3). - Żałuję, że doszło do tego meczu – stwierdził trener Mariusz Korczakowski. - Było to głównie kopanie po nogach.

Zaczęło się od sytuacji jeszcze z pierwszej połowy, gdy brutalnie sfaulowany został wychodzący na czystą pozycję Ponikiewski. Gracz Olimpii na dwie minuty karnie opuścił boisko, a zawodnicy nie szczędzili sobie potem złośliwości. - Motorycznie byli od nas lepsi – przyznaje trener Korczakowski. - Sytuacji bramkowych też jednak trochę mieliśmy.

Wielbarczanie piłkarską złość wyładowali parę dni później na Zrywie Jedwabnie. Na nieźle przygotowanej płycie w Jedwabnie pokonali A-klasowy zespół 5:1 (3:0). Bramki dla zwycięzców zdobywali: Mateusz Abramczyk (2), Marek Remiszewski, Marcin Wilga, jeden gol padł ponadto po strzale samobójczym.

(gp)