Takiego końca dyskoteki w jednym ze szczycieńskich klubów nikt się nie spodziewał. Kilkunastoosobowa grupa młodych mieszkańców powiatu przasnyskiego najpierw wdała się w szarpaninę z ochroniarzami lokalu. W odwecie bandyci próbowali rozjechać ich samochodami, tratując przy okazji swoich kompanów oraz przypadkowych ludzi. Doszło też do strzelaniny i użycia maczet. Sześć osób zostało rannych, w tym jedna ciężko. O niecodziennym zajściu rozmawiamy z właścicielką Gokart Klubu Anetą Willrich.

Samochodami w ludzi

Jak doszło do całego zdarzenia?

- Dwunastoosobowa grupa mieszkańców powiatu przasnyskiego najpierw spokojnie bawiła się w lokalu i nic nie wskazywało, że jej członkowie mogą być tak agresywni. Całe zajście zaczęło się wtedy, gdy dyskoteka dobiegła końca. Oni wszyscy stali na zewnątrz, na schodach. Wtedy pojawił się chłopak, który chciał jeszcze wejść do środka. Ochroniarz powiedział mu, że to już koniec dyskoteki, wziął go za ramię i próbował wyprowadzić. W tym momencie mieszkańcy powiatu przasnyskiego popchnęli go. Jeden z ochroniarzy przyszedł mu z pomocą i tak to się zaczęło. Ci bandyci chcieli wziąć odwet za to, że zostali wyrzuceni poza teren dyskoteki. Samochodami próbowali rozjechać naszych ochroniarzy. Jeden z nich cofnął się w ostatniej chwili - gdyby tego nie zrobił, byłoby po nim. Zamiast niego ucierpiał kolega napastników. Jechali z otwartymi drzwiami, maczetami odpychali goniących ich ludzi.

Czy wcześniej członkowie tej grupy bywali u Pani na dyskotekach?

- Nie, przedtem ich nie widziałam. Doszły do mnie jednak słuchy, że tamtej nocy odwiedzili kilka innych szczycieńskich lokali. Taki incydent wydarzył się u nas po raz pierwszy. Mimo to mieszkańcy sąsiednich powiatów, w tym ostrołęckiego nieraz próbują się wedrzeć na nasz teren i handlować np. narkotykami. Takie osoby zazwyczaj nie wchodzą do lokalu, tylko siedzą na parkingu w samochodach. Za każdym razem, gdy widzimy na monitoringu podejrzanie zachowujących się ludzi, staramy się ich usuwać spod klubu.

Jaka była reakcja na całe zajście?

- Przede wszystkim najważniejsze było zachowanie naszej ochrony. Dzięki jej szybkim działaniom ci bandyci zostali wyrzuceni poza teren dyskoteki. Większość z nich złapano jeszcze przed przyjazdem policji. Ta dotarła po ok. 15 - 20 minutach. Zadzwoniłam na komisariat jak tylko doszło do szarpaniny. Akcja rozwijała się jednak bardzo szybko. Wtedy zadzwoniłam drugi raz, bo policji jeszcze nie było. Gdy już wreszcie przyjechała, funkcjonariusze spokojnie wyszli z radiowozu i zaczęli sprawdzać ludzi. Dopiero po uwagach ochroniarzy ruszyli w pościg za jednym z samochodów.

Podkreśla Pani pozytywną rolę ochrony. Jak wygląda dobór ludzi na te stanowiska?

- Szukamy osób, które nie mają złej przeszłości. Są to ludzie mający kursy samoobrony. Podstawową zasadą jest to, że ochroniarz nie może w pracy pić alkoholu ani brać narkotyków. Dobrze jest też, gdy sami dobierają sobie kolegów, bo wiedzą, że mogą na siebie liczyć w trudnych sytuacjach. Sama też jestem ochroniarzem, mam licencję i dowodzę ochroną w naszym klubie. Napięte sytuacje staram się raczej rozwiązywać głową. Nie zawsze trzeba się uciekać do siły, bo wtedy ludzie reagują agresją.

Czy nie obawia się Pani chęci odwetu ze strony chuliganów i tego, że zajście odstraszy klientów?

- Sami jesteśmy ciekawi, jak ludzie zareagują. W miasto poszły przecież różne plotki, łącznie z tą, że są zabici, co nie jest prawdą. Z drugiej strony niektórzy przyjdą tu pewnie z ciekawości. Trudno przewidzieć, czy sprawcy będą szukać odwetu. Teraz powinni czuć się chyba jednak zarożeni.

POLICJA: NIE BYŁO OPIESZAŁOŚCI

O ustosunkowanie się do oceny działań policji poprosiliśmy nadkom. Jacka Zielińskiego z KPP w Szczytnie.

- Zgłoszenie otrzymaliśmy o godzinie 4.08. Dwie minuty później na miejsce został skierowany patrol. Nie mam jednak informacji, o której dojechał, w tym momencie mógł się przecież znajdować na drugim końcu miasta. Zaraz potem został skierowany drugi pełniący służbę na terenie gminy Szczytno. Najpierw policjanci skupili się na ratowaniu życia i zdrowia ludzi, a dopiero potem udali się w pościg. Były tam przecież osoby ciężko ranne i funkcjonariusze udzielali im pomocy. Policjanci zadziałali szybko, o czym świadczy to, że na ul. Łomżyńskiej zatrzymali pojazd, którym uciekali sprawcy. Z naszej strony nie było żadnej opieszałości.

Ewa Kułakowska

Do zdarzenia doszło około 4.00 w niedzielę 12 lipca. W Gokart Klubie na ul. Pola właśnie kończyła się dyskoteka. Wśród jej uczestników było dwunastu młodych mieszkańców powiatu przasnyskiego, którzy do Szczytna przyjechali trzema samochodami. W pewnym momencie, na zewnątrz lokalu między przybyszami a ochroną doszło do szarpaniny. Wcześniej młodzi mężczyźni wraz z innymi uczestnikami zabawy uszkodzili drzwi wejściowe klubu. Według relacji świadków, ochroniarze przegonili awanturujących się młodzieńców poza teren dyskoteki. Ci postanowili wziąć na nich odwet - wsiedli w dwa samochody, fiata cinquecento oraz audi i próbowali rozjechać pracowników ochraniających klub. Kierujący audi 19-letni Michał M. z dużą prędkością wjechał w grupę ludzi, potrącając czterech mężczyzn. Jadący za nim fiatem 19-letni Kamil S. stratował trzy osoby. Padły też strzały, a bandyci od ścigających ich osób odganiali się ... maczetą. Policja zatrzymała obu kierowców. Dziewiętnastolatkowie byli pod wpływem alkoholu. W trakcie wykonywanych czynności policjanci zabezpieczyli broń gazową oraz bagnet, którym sprawcy mogli się posługiwać podczas szarpaniny przed lokalem. Prokuratura Rejonowa w Szczytnie postawiła zarzut usiłowania zabójstwa oraz spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Michałowi M. oraz Kamilowi S. Obaj trafili na trzy miesiące do aresztu. Grozi im nawet dożywocie. Policja nie wyklucza dalszych zatrzymań.